30 listopada 2012

W \RI \CJE NA TEM \T N \RR \CJI

W dniach 15-18 listopada na murach wybranych budynków Starego Miasta oraz terenów postoczniowych w Gdańsku pojawiły się instalacje, projekcje i pokazy mające zabrać widza do świata fantasmagorii, czyli zjaw, demonów i duchów, a także urojeń i iluzji z pogranicza jawy i snu. A wszystko to w ramach czwartej edycji festiwalu Narracje odbywającego się w tym roku pod hasłem: Art thou gone, beloved ghost? (Czyś odeszła, ukochana zjawo?). To już czwarta edycja tej imprezy, a druga, której miałem szczęście doświadczyć.

Tegoroczne Narracje odkrywałem po kawałku, bez planu i ustalonego porządku. Trochę z braku czasu, trochę z przekory, ponieważ nie lubię wędrować tą samą drogą, co wszyscy. Lubię płynąć pod prąd. Dosłownie i w przenośni.

Podobnie, jak do ustalonej kolejności zwiedzania, podszedłem do interpretacji przedstawionych przez artystów wizualizacji. Nie czytałem załączonych do poszczególnych projekcji "instrukcji", mówiących, co widzę i co o tym myśleć. Nie wchodziłem w ramy wyznaczone przez twórcę. Oglądałem przedstawienie i dałem się ponieść. Dopiero po kilku dniach porównałem towarzyszące wystawie opisy z moimi interpretacjami fotograficzno - przemyśleniowymi. Kilkoma własnymi interpretacjami postanowiłem się podzielić.

Pierwszą projekcją, na którą trafiłem było "Numer osiem: Wszystko będzie dobrze" Guido van der Werve.


Autor przedstawił w niej idącego po zamarzniętym morzu człowieka oraz płynący jego śladem ogromny lodołamacz torujący sobie drogę wśród lodu. Człowiek ów wydaje się nie czuć obecności ogromnej maszyny podążającej nieubłaganie i niepowstrzymanie jego śladem. Wędrowiec taki, jak Ty i ja, spokojnie i niemalże beztrosko podąża przez życie. Nie czuje strachu. Nie widzi zagrożenia. Nie wątpi. Posuwający się tuż za nim lodołamacz to odpowiedzialność. Człowiek jeszcze tego nie wie, ale każdy jego krok, każda decyzja obarczona jest odpowiedzialnością. Nie tylko przed prawem, ale i przed rodziną, przed społeczeństwem, przed Bogiem oraz, co najważniejsze, przed swoim sumieniem. Odpowiedzialność jest tym, co towarzyszy człowiekowi bez przerwy, w każdej dziedzinie życia.

Człowiek z obrazu Werve nie ogląda się za siebie, sprawia wrażenie nieświadomego ciągnącego się za nim ciężaru odpowiedzialności. Co stanie się, gdy go dostrzeże? Co zrobi w chwili uświadomienia sobie, że każdy jego krok jest istotny, że nie ma skutku bez przyczyny. Czy załamie się, podda i zrezygnuje? A może zaakceptuje jej obecność i dalej, już świadomie będzie kroczył przez życie?

Odpowiedzialność może przytłoczyć, może unieruchomić i obezwładnić, ale może też z ciężaru stać się motorem działania człowieka.

***

Kolejnym przystankiem w mojej przygodzie z czwartą edycją Narracji było "Milczenie św. Piotra Męczennika" Mounira Fatmi.


Wymowne zestawienie projekcji postaci Piotra Męczennika z Pomnikiem Poległych Stoczniowców, nie wiem, czy zamierzone przez reżysera wystawy, czy przypadkowe, daje wiele do myślenia. Piotr trzymający palec na ustach miał przypominać zakonnikom o obowiązku zachowania ciszy. Święty, patrzący na nas ze szczytu robotniczego budynku z ostrołukowymi blendami przywodzącymi na myśl świątynię, zdejmuje palec z ust, dając do zrozumienia, że należy uwolnić słowa... Ważne słowa. Są rzeczy, których nie można przemilczeć. Widoczne w tle krzyże upamiętniające poległych w grudniu 1970 roku robotników, zdają się wołać: pamiętajmy, mówmy.



Nie było to moje pierwsze spotkanie z tym marokańskim artystą... i nie ostatnie dzisiaj.

***

Przechodząc przy kościele świętego Jakuba zauważyłem malunki zdobiące sklepienie nad wejściem.


Nietoperzokształtne stwory z projekcji Patrycji Orzechowskiej skojarzyły mi się z demonami. Prawidłowość skojarzenia potwierdził później przeczytany tytuł pracy „Kiedy rozum śpi, budzą się demony. Nokturn.”. Interpretacja jednak przydarzyła mi się nieco odmienna niż zamysł autorki. W moim odczuciu to demony wypędzane z Kościoła. Kościoła, który na przestrzeni wieków przeistoczył się z pierwotnego, prostego Kościoła Chrystusowego, będącego zgrupowaniem wiernych aż do silnie zhierarchizowanej instytucji, jaką stanowi do dzisiaj. Kościół Chrystusowy oparty był na wierze i świadomym wyborze drogi życia. Włączani do niego byli dorośli, nie tylko deklarujący wiarę w Chrystusa, ale i posłuszni Jego naukom głoszonym przez Dwunastu i ich następców. Później do Kościoła zaczęto włączać wszystkich bez wyjątku poprzez chrzest niemowląt, w efekcie czego dziś jedna trzecia ludzkości to chrześcijanie. W Polsce ponad dziewięćdziesięciu pięciu na stu obywateli deklaruje przynależność do Kościołą Katolickiego. Ale co to oznacza? W wielu przypadkach to pusta deklaracja. Dla wielu oznacza to jedynie chodzenie każdej niedzieli do kościoła i przyjmowanie sakramentów. Ilu jednak spośród nich żyje zgodnie z naukami Chrystusa? Bóg raczy wiedzieć.

W samym kościele, poza bez wątpienia ogromną rzeszą wiernych ideom chrześcijańskim owiec, wielu jest pseudo-wiernych, którzy modlą się żarliwie do krzyża, a bliźniego okradliby, a później wbiliby w plecy nóż. To właśnie owe demony. Kościołowi potrzeba zmian. Kościołowi, jako instytucji „zarządzającej” ludźmi i Kościołowi, jako społeczności potrzebna jest kolejna reformacja… chociaż niekoniecznie kolejny Luter.

***

Anioły Zemsty Christiana Jankowskiego. Kolejna prezentacja w ramach Narracji 2012. Jedna z dwóch, do których mam ambiwalentny stosunek. Dobrze pomyślany wizualnie projekt [nawiasem pisząc część większego projektu] inspirowany horrorami zaciekawia i przeraża jednocześnie. Obrazy wydają się być zaczerpnięte z reprezentantów najniższej klasy tego gatunku filmowego. Monologi atakujące z ekranu kipią nienawiścią, brutalnością, gwałtem i krwią, czyli, o zgrozo, tym dokładnie, czego świadkiem w pierwszych dniach września 1939 roku był mur stanowiący ów ekran. I nie on jeden… Milczącym świadkiem okrucieństwa ludzi jest cała planeta.

Pierwszą reakcją po obejrzeniu prezentacji Jankowskiego jest zaduma nad kondycją kina amerykańskiego [choć wydaje mi się, że nie wszystkie inspiracje zaczerpnięte zostały zza oceanu] oraz kondycją umysłu przeciętnego amatora takiego kina, a także wpływem nafaszerowania podobnymi treściami na zachowania w „realu”. Oczywiście chwilę później, gdy widz uświadamia sobie znaczenie lokalizacji pokazu, przychodzą głębsze refleksje.
Bardzo wymowna jest prezentacja niemieckiego artysty o polskich korzeniach przedstawiona na murze, który był tłem dla scen symbolizujących ogół zła i okrucieństwa wojny. Scen z udziałem polskich pocztowców oraz hitlerowskich oprawców. To pokazuje wyraźnie, że żaden, nawet najgorszy horror, jaki scenarzyści wespół z reżyserami oprawili w ramy filmowego obrazu, nie jest w stanie przyćmić ogromu zła, jakie rodzi się z udziałem prawdziwych ludzi w prawdziwym świecie. Dodatkowo rodzi się pytanie o sens zemsty i potęgę wybaczenia oraz o możliwość wybaczenia przy jednoczesnym zachowaniu w pamięci.

***
I na koniec moja ulubiona narracja – Forget i drugie dziś spotkanie z Mounirem Fatmi.

Obraz przedstawiający kontrolowane wyburzanie zbudowanych w latach 60-tych we Francji domów dla imigrantów. Wielokrotnie powtarzana sekwencja wybuchu i upadku bloków oraz ponownego powstawania ich z kurzu i pyłu wraz z brzmiącym w tle dźwiękiem respiratora symbolizuje destrukcję i odrodzenie. Odrodzenie w pamięci. Budynki „zdają się oddychać, opierać destrukcji, utracie pamięci. Stają się pomnikami.”

Poniżej moja wariacja na temat narracji Fatmi.

Sugeruję przełączyć na tryb pełnoekranowy i na jakość HD.


Dla mnie obraz z silnym nawiązaniem do serii Save Manhattan. Manhattan w tym kształcie istnieje jedynie w pamięci wspomaganej zdjęciami, opowieściami oraz formami takimi jak poniższa.


Od lat obserwuję moje miasto pod kątem zmian jakie zachodzą w jego tkance. Miejsca się zmieniają, budynki przestają istnieć, a drogi zmieniają swój bieg, jak rzeki. Staram się w miarę możliwości rejestrować te zmiany aparatem fotograficznym, bo pamięć ulotna i oczy przyzwyczajają się do nowego wypierając to, co było.

Jednym z ostatnich przykładów jest budynek na skrzyżowaniu Grunwaldzka / Słowackiego[zobacz]. Dzisiaj w tym miejscu stoi wiadukt. Kto będzie pamiętał ten nieistniejący już budynek za 5, 10, 15 lat? Moje zdjęcie będzie go pamiętać.

Podczas festiwalu można było odnaleźć [lub zinterpretować sobie] wiele nawiązań do historii. Można było dostrzec wiele demonów, które nie tylko prześladowały, ale i definiowały nasze miasto. Ale nie tylko miasto ma swoje demony. Każdy z nas zmaga się z demonami. Każdy zapewne mógł odnaleźć ich ślad podczas tegorocznych Narracji. Ja również odnalazłem tam kilka demonów z mojej głowy. Niektórych mniej osobistych, a niektórych zbyt osobistych, by tu o nich pisać. Narracje 4 skończyły się. Czekając na edycję piątą zastanawiam się jakie tajemnice przede mną odkryje. Tajemnice miasta i umysłu.

Na koniec polecam stronę z projektami Mounira Fatmi:
Mounir Fatmi

I zapraszam do zobaczenia innych zdjęć popełnionych przez mnie podczas Narracji 2012.

Michal Rovner - More
Robin Rhode - Piano Chair & Kid Candle
Robin Rhode - Kid Candle
Robin Rhode - Piano Chair

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz